„Przaja Ci” – mydła po śląsku tworzone przez górnika i jego żonę

„Gryfne lica”, „Hajer przodowy” , „Markewki z byfyja”, „Wypucowany pijok”, „Piykne kwiotki”, „Karlus z hołdy”, „Grubiorz” czy „Hercklekoty” – to tylko niektóre kosmetyki naturalne do mycia i pielęgnacji ciała własnej produkcji, które można nabyć w sklepie państwa Moniki i Adama Mrozków. Właściciel Adam Mrozek w górnictwie pracuje już 19 lat. Obecnie na oddziale elektrycznym w kopalni Staszic-Wujek ruch Staszic. Po pracy wspólnie z żoną prowadzi firmę „Przaja Ci”.

Na pomysł prowadzenia mydlarskiego biznesu wpadła przed 7 laty Monika Mrozek. – Zachwyciłam się solami do kąpieli. To była ukraińska firma, a te sole pachniały tak piękne… Zaczęłam się interesować, jak one powstają i… przepadłam. I choć jestem córką chemika, to uważam, że produkcja takich kosmetyków nie jest trudna, to trochę jak gotowanie czy pieczenie ciasta. Trzeba mieć dobry przepis i trzymać się składników – uważa pani Monika.
Od samego początku wspierał ją mąż Adam Mrozek, choć część osób była sceptyczna, wierzył w sukces. – Oprócz pracy w kopalni, mam swoje hobby, jestem didżejem. Dlatego chciałem, aby i żona miała coś swojego, realizowała swoje pasje. A że ona żadnej pracy się nie boi, czułem, że nie wyjdziemy na tym jak Zabłocki na mydle – żartuje.
Razem stworzyli pierwsze, czarne mydło z węglem -„Hajer przodowy”. Pan Adam, który pochodzi z górniczej rodziny, uważał, że nazwy produktów muszą być śląskie. To on wymyślił nazwę firmy „Przaja Ci”. – Żona nie godo po naszymu. Nie bardzo wiedziała co to znaczy „Przaja Ci”. Musiałem jej wytłumaczyć. Wymyślam nazwy, ale żona jeszcze i tak sprawdza w Internecie. Robimy tak zwaną burzę mózgów. Bo niektóre śląskie określenia, choć nie są obraźliwe, mogą zostać źle odebrane przez osoby nie znające śląskiego – opowiada pan Adam.
Obecnie ich firma mieści się w Szopienicach przy Lwowskiej. – Wzięliśmy kredyt i szukaliśmy lokalu na nasze możliwości finansowe. Pierwszą nieruchomość, całkowicie wyremontowaliśmy, niestety miasto miało inne plany co do tamtego miejsca. Na szczęście udało nam się wynająć obecny lokal, w miejscu o którym myśleliśmy od początku, bo mamy tutaj bardzo blisko – wyjaśnia Adam Mrozek.
Ich działalność jest oparta w dużej mierze o sprzedaż internetową. Oprócz mydeł wytwarzają też między innymi: sole do kąpieli, olejki do ciała, pomadki do ust, odżywki do brody czy włosów, serum olejowe i kremy do twarzy. Oczywiście przed wprowadzeniem do obrotu każdy produkowany przez nich kosmetyk podlega rygorystycznej i skrupulatnej ocenie bezpieczeństwa pod kątem składników oraz stopnia kontaktu tych substancji z ciałem człowieka zgodnie z prawem Unii Europejskiej. Oceny dokonuje ekspert tzw. safety assessor, który ma odpowiednie wykształcenie oraz doświadczenie praktyczne. Po przebadaniu produktu sporządza raport.
– Każde mydełko produkujemy tradycyjną metodą na zimno, tak jak kiedyś robiło się takie typowe szare mydła. Nasze mydła przez 4 tygodnie leżakują, po to by jak najwięcej wody odparowało. To proces zmydlania tłuszczy i w zależności od tego jakich tłuszczów użyjemy, to takie będą właściwości kosmetyku. Mamy tutaj mydło z lawendy, pielęgnujące – marchewkowe, „Herzklekoty” powstają z kawy, a „Wypucowany pijok” produkujemy na bazie piwa. Jedno z najnowszych mydeł robię z mleka migdałowego, które to mleko też sama wytwarzam. Wszystko na bazie naturalnych składników – podkreśla pani Monika.
Pan Adam pracuje na zmiany. Po pracy często pakuje paczki, pomaga żonie w produkcji kosmetyków. Zapewnia, że zawsze może liczyć na wsparcie kolegów. A ponieważ po szychcie użycie mydła jest konieczne, to także przynosi kolegom z pracy swoje produkty.
fot. i tekst PGG S.A./D.Klimza